Mój blog

Powtarzalność w stylu islandzkim | "Mexico" - GusGus



Chyba żeśmy ich, tu nad Wisłą, bardzo polubili. Rok temu GusGus "otwierali" płocki festiwal Audioriver, a w tym zagrają już aż pięć koncertów w Polsce! O islandzkiej formacji można powiedzieć dwie rzeczy: jest niezniszczalna i przyjemnie powtarzalna!


Założony w 1995 roku w Rejkiawiku zespół miał być kolektywem filmowym, ale dość szybko odkrywają, że dobrze się czują w komponowaniu muzyki i występach na żywo. Skład rozrasta się z 5 do 12 członków i jeszcze tego samego roku wydaje swój debiutancki, bliźniaczo zatytułowany album. Wtedy jeszcze muzyka elektroniczna była na fali wznoszącej, więc siłą rzeczy brzmienie ówczesnego krążka musiało oscylować w ramach bardziej downtempo i surowej elektroniki, niźli elektronicznego popu. Także na kolejnych krążkach próżno było szukać piosenek a bardziej solidnej dawki muzyki techno mieszanej z electro i nieśmiało zaglądającymi brzmieniami house. Dopiero XXI wiek ukształtował GusGus jakich znamy bodaj najlepiej - autorów przebojowych synth popowych hitów, które wielu nuci pod nosem, nie znając na dobrą sprawę historii całego zespołu i jego wcześniejszych dokonań.

A zespół to nie byle jaki. Wspomniałem we wstępie, że formacja ta jest niezniszczalna. Owszem, jeśli przyjrzymy się ilościom rotacji personalnej, wahnięć członkostw w liczbach od 2 osób po wspomnianych już 12 muzyków, to aż nieprawdopodobny wydaje się fakt, że GusGus za rok będzie mogło obchodzić 20-lecie swojego istnienia. Co do drugiej części ów wstępu - co automatycznie przeniesie nas do omówienia meritum sprawy, czyli krążka "Mexico" - to... no właśnie. Czy usłyszymy na nowym albumie coś zupełnie nowego? Coś co zmieni wizerunek zespołu, lub przynajmniej go urozmaici? Nie!



Bo jak ktoś kiedyś gdzieś powiedział: "zwycięskiego składu się nie zmienia" - tu można zastosować parafrazę i powiedzieć o aktualnej twórczości GusGus, że "od sprawdzonego brzmienia się nie odstępuje". I  wcale nie musi oznaczać, że kreuje to Islandczyków jako grupę kolesi, którzy obliczają swoje artystyczne istnienie na chroniczne odcinanie kuponów. Nie! Bo "Mexico", mimo iż już przy pierwszym przesłuchaniu brzmiał jakbym go gdzieś już słyszał pół roku, rok, 3 lata wcześniej (niepotrzebne skreślić), to nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż ten materiał ma w sobie na tyle dużą dawkę charakteru, świeżości i różnorodności jeśli chodzi o zakres brzmienia i style, że nie mam obaw o to, że zostanie źle przyjęty przez fanów czy krytykę.

Są zespoły, które non stop szukają swojego brzmienia, nowych rozwiązań, tożsamości muzycznej. GusGus jest tym zespołem, który to już znalazł, a "Mexico" jest doskonałym tego dowodem, choć smuci jedynie fakt, że zabrakło jakiegoś spektakularnego gościnnego występu, czy chociażby dwóch ścieżek na albumie więcej - no bo 9 utworów to prześmignęło mi przez uszy bardzo szybko - nie przymierzając jak ten Speedy Gonzales.

GusGus - Mexico

Rating: 17,850 / 20

Najmocniejszy punkt: odziwo "Not The First Time" - chyba za dość wyraźne oderwanie od kompozycji reszty krążka


Wytwórnia: Kompakt Records
Web: www.gusgus.com
Photo: materiały promocyjne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Muzyka NieAlter Natywna | Muzyczny Blog Opinii Designed by Templateism | Muzyka Niealternatywna Copyright © 2015

Autor obrazów motywu: richcano. Obsługiwane przez usługę Blogger.